Spokojnie niedługo zwolnie tempo.
Od 15 października miała wejść do nas ekipa budowlana. Do tego czasu wyrywałam kartki z kalendarza i każdego dnia jak małe dziecko pytałam M czy to może już, dzisiaj bedzie ten piękny dzień. Tydzien przed planowanym terminem zadzwonił do nas Majster, że chcieliby wejsc z ekipą już na nastepny dzień :) juhhhu, w pracy nie mogłam wysiedziec ze szcześcia. Plan mieliśmy taki:
- stan zero wykonujemy sami
- sciany, strop, tarasy, balkony dach (hmmm... mogłam napisac SSO) :/ ekipa
- instalacje, tynki ocieplenie sami
- wykończenie -my wykończeni sami :)
Powiem Wam, że jadnak jak ekipa wpadła to budowa ruszyła z kopyta. Samodzielna praca na budowie daje mnóstwo radochy, ale przez to, że robi sie głównie weekendami i popołudniami idzie to strasznie wolno. Ekipa wpadła i zaczęlo sie zalaniem chudziaka, murowaniem tarasów i mojego wymarzonego ganka :)
taras z tyłu
no i zalane :)
Po zalaniu nadszedł czas na to na co czekałam chyba całe zycie.. ale o tym później