...opatrzność boża...
Witam,
Przerwa długa w pisaniu, bo dach ciągnął sie niemiłosiernie, postepów brak lub bardzo male ze wzgledu na duże opóźnienia; a to ekipa sie nie pojawiala, a to materiał na czas nie dojechał, 3 dni deszczów ... dluzej chyba wymieniac nie trzeba. Jedna ekipa poszła, weszła druga, polozyli membrane, łaty, kontrlaty i pogoda sie załamala, transport blachodachówki został przełożony na późniejszy termin, a prace stanęły na tydzień na takim etapie
Składalam żarliwe modlitwy o lepsza pogodę aby mogli pokryc dach, który miał być miłym prezentem na świeta. Niestety dach nie był naszym prezentem nawet na Nowy Rok ;/ Nie wiem czy przypadek czy opatrzność boża, ale dzień w dzień modlilam się o kilkaa dni ładnej pogody, aby chłopaki zaczęli krycie i nagle pojawiło się... CUD ! Jak na zawolanie 4 dni lepszej pogody :) We wtorek o godzinie 14:00 zadzwonili, że dach skończony. I ja i M bylismy w pracy, o godzinie 14:10 zaczął sypac śnieg, jak pojechalismy na nastepny dzien widok był juz taki :)
Widok domu z dachem spowodował, że łezka się w oku zakreciła, teraz wiem co mieliście na mysli pisząc u siebie na blogach ze widok dachu potrafi powalic na kolana i daje poczucie, ze jest sie juz coraz bliżej celu! Jedno jest pewne opatrznośc czuwa nad nami :)